reklama
kategoria: Kraj
11 styczeń 2025

Aktorstwo trzyma mnie w formie

zdjęcie: Aktorstwo trzyma mnie w formie / fot. PAP
fot. PAP
Uprawiam aktorstwo 50 lat i zawsze trzymało mnie ono w formie. Jeśli mam cztery czy pięć dni wolnych, to zaczynam odczuwać różne swoje ułomności. Jak coś się dzieje, to człowiek zupełnie inaczej patrzy na świat – przyznaje w rozmowie z PAP Life Małgorzata Rożniatowska, która w komedii „Dalej jazda” zagrała jedną z głównych ról.
REKLAMA

PAP Life: Kiedy zadzwoniłam do pani, żeby umówić się na rozmowę, długo szukała pani terminu w swoim kalendarzu. Dużo pani pracuje?

Małgorzata Rożniatowska: Właśnie kończę trzecią część „Teściów”. Ostatnio miałam sporo zajętych terminów przez premierą filmu „Dalej jazda”. Na szczęście, z różnych powodów, zdjęcia do „M jak miłość” zostały przełożone. No i jeszcze mam teatr.

PAP Life: Gdzie można panią zobaczyć na scenie?

M.R.: Na przełomie roku zwykle w teatrach wszystko troszeczkę zamiera. Ale w styczniu będę już grała w Kamienicy w spektaklu Wawrzyńca Kostrzewskiego „Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”. A mniej więcej od połowy lutego będzie mnie można zobaczyć Dramatycznym, gdzie występuję w dwóch przedstawieniach - w „Moim roku relaksu i odpoczynku” i w „Rewizorze”.

PAP Life: Z Dramatycznym jest pani chyba długo związana?

M.R.: Byłam dość długo związana, ale zostałam zwolniona przez panią dyrektor Monikę Strzępkę.

PAP Life: Czyli jest pani jest jedną z ofiar nieudanej rewolucji w Dramatycznym?

M.R.: Można tak powiedzieć. Kiedy zostałam zwolniona, przyjęłam to po prostu do wiadomości. I okazało się, że słusznie, bo dość szybko dostałam propozycję z Kamienicy, a teraz mam już kolejne z dwóch innych teatrów. Jeszcze nie podpisałam umowy, więc nie chcę zdradzać, gdzie będę grała. Ale w jednym teatrze próby zaczynamy w marcu, a w drugim prawdopodobnie na jesieni. Bardzo się z tego cieszę, bo lubię pracować w teatrze.

PAP Life: W aktorstwie niektórym podoba się to, że można pracować bardzo długo.

M.R.: W świecie aktorskim jest takie powiedzenie: „Obyś się zdrowo zestarzał”. Bo jak się zdrowo zestarzejesz, jesteś w formie i masz ochotę pracować, to możesz grać i grać. Tych propozycji jest naprawdę sporo.

PAP Life: Aktorstwo pozwala się pani utrzymać w dobrej formie?

M.R.: Uważam, że w ogóle każda praca ma korzystny wpływ. Ja uprawiam aktorstwo 50 lat i zawsze trzymało mnie ono w formie. Już do znudzenia powtarzam, ale jak mam cztery czy pięć dni wolnych, to zaczynam odczuwać różne swoje ułomności. Po prostu lubię wychodzić do ludzi, spotykać się w pracy z kolegami. Jak coś się dzieje, to człowiek zupełnie inaczej patrzy na świat.

PAP Life: Skoro już o wieku rozmawiamy, to takim fenomenem aktorskim była Danuta Szaflarska. Pani zagrała z nią w filmie „Pora umierać” w kultowej już scenie w gabinecie lekarskim.

M.R.: Z Danusią poznałam się wcześniej. Grałyśmy razem w przedstawieniu „Jego ekscelencja” w reżyserii Izy Cywińskiej w Teatrze Współczesnym. Iza zaprosiła mnie tam na gościnne występy. Danusia pracowała z moim mężem w Teatrze Rozmaitości. I czasem się tam widywałyśmy, rozmawiałyśmy. Ale właśnie we Współczesnym to była nasza pierwsza wspólna praca, wspólna garderoba. Później w filmie to była już kontynuacja tej znajomości, rozumiałyśmy się bez słów. Od Danusi dostałam w prezencie koszulkę z napisem „Pora umierać”. Przywiozła mi ją z Festiwalu Filmowego w Toronto. Nawet tam pamiętała o tym, żeby zrobić mi taki prezent, który zresztą mam do dzisiaj.

PAP Life: Danuta Szaflarska dożyła 102 lat, a po raz ostatni pojawiła się na scenie kilka miesięcy wcześniej!

M.R.: To było nieprawdopodobnie. Danusia miała kondycję, miała skupienie, zawsze była perfekcyjnie przygotowana. Naprawdę z podziwem można było na nią patrzeć.

PAP Life: Czy dzisiaj pani inaczej myśli o swoim zawodzie niż 50 lat temu, gdy kończyła pani PWST?

M.R.: Chyba nie. Cały czas lubię ten zawód, lubię grać. Muszę się pani przyznać, że tremę mam do dzisiaj. Ale uważam, że to jest pozytywny objaw. Bo też się mówi, że jak już nie ma tremy, to tak naprawdę nie ma po co wychodzić na scenę. Musi być mobilizacja, zdenerwowanie, skupienie przed wejściem na scenę czy przed klapsem na planie filmowym, żeby wszystko wyszło jak najlepiej. Ciągle mam niezwykle poważny stosunek do swojego zawodu, bardzo się przejmuję wszystkim, co robię.

PAP Life: Ale ten zawód nie zawsze był dla pani łaskawy. Był taki okres w pani karierze, kiedy grała pani niewiele.

M.R.: Z pracą bywało różnie. Czasem sobie myślałam, że skoro nie dane mi jest granie i nie mam z tego zawodu pieniędzy, a jest rodzina na utrzymaniu, to trzeba to przemyśleć, znaleźć jakieś wyjście. Ale co tylko zaczęłam się za to zabierać, to wtedy właśnie coś się odtykało - dostawałam jakąś propozycję i wszystko wracało na swoje tory.

PAP Life: Pani mąż, Adam Marszalik, także był aktorem. To, jak przypuszczam, też nie pomagało w osiągnięciu stabilizacji finansowej.

M.R.: Raz nam się zdarzyło, że nie zarobiliśmy ani złotówki przez pół roku. Wyobraża pani to sobie?

PAP Life: I jak daliście sobie radę?

M.R.: Kombinowaliśmy jak mogliśmy, próbowaliśmy gdzieś tam coś dorobić. Oczywiście skończyło się na pożyczkach. Wtedy to też był moment, kiedy pomyślałam, że sobie nie poradzimy i nagle dostałam reklamę. Wiadomo, że reklamy zawsze były dobrze płatne i to nas uratowało. Aktorstwo to zawód bardzo kochany, ale czasem różne żarty robi sobie z człowiekiem. Mam nadzieję, że te wszystkie perturbacje już mam za sobą. Teraz jest u mnie stabilnie.

PAP Life: Chciałam jeszcze zapytać o pani męża. Jak się poznaliście?

M.R.: Poznaliśmy się w teatrze w Płocku, do którego poszłam zaraz po szkole. Tego teatru jeszcze nie było, dopiero powstawał. W styczniu jadę tam na obchody 50-lecia. Wtedy do zespołu zostały przyjęte osoby z całej Polski. Mój przyszły mąż też zaczynał tam pracę. Poznaliśmy się na schodach, wchodząc do teatru, kiedy oboje szliśmy na zebranie zespołu. W Płocku wzięliśmy ślub. Byliśmy małżeństwem 35 lat, do śmierci męża.

PAP Life: To prawda, że grała pani w teatrze, kiedy on był w szpitalu i umierał?

M.R.: Nie ja pierwsza, nie ostatnia. Pamiętam, że jeszcze dzień przed śmiercią, spytał się córki, czy mama powtórzyła tekst, bo dużo od tego przedstawienia zależało. Między innymi moja praca w Teatrze Dramatycznym. To był monodram „Uwaga! Złe psy” Remigiusza Grzeli w reżyserii Michała Siegoczyńskiego, grany w Przodowniku na Olesińskiej. Dyrektor Tadeusz Słobodzianek zaprosił mnie, żebym tam zagrała i właśnie tego dnia przyszedł mnie obejrzeć. Grałam to przedstawienie z pełną świadomością, co się dzieje w moim prywatnym życiu. Ale co będziemy, o tym mówić. Wielu aktorów, którzy stracili najbliższe osoby z rodziny, grało albo w dniu ich śmierci, albo w dniu pogrzebu.

PAP Life: Jak choćby Krystyna Janda. Mąż zawsze wierzył w pani talent?

M.R.: Nie wiem, nigdy mi nie mówił: „Wierzę, że ci się odmieni”. Tylko po prostu: „Takie jest życie”. Raz się dostaje propozycje, raz nie - różnie to bywa. Jak ma się pasję i chce coś w życiu robić, to człowiek walczy z przeciwnościami. Ale znam też wiele osób, które zrezygnowały z aktorstwa i świetnie się odnalazły w innych zawodach.

PAP Life: Pochodzi pani z lekarskiej rodziny. Dlaczego w ogóle poszła pani na aktorstwo?

M.R.: W mojej rodzinie byli i są wyłącznie lekarze, ale mnie to w ogóle nie interesowało. Przez chwilę miałam taki pomysł na siebie, żeby studiować weterynarię. Niestety nie miałam żadnego talentu do przedmiotów ścisłych, więc sobie to odpuściłam, bo wiedziałam, że i tak się nie dostanę na studia. A aktorstwo zawsze było moim największym marzeniem.

PAP Life: Na aktorstwo było chyba jeszcze trudniej się dostać.

M.R.: W moim wypadku udało się za trzecim razem.

PAP Life: Studia ukończyła pani z wyróżnieniem. Ale Zofia Mrozowska powiedziała, że zacznie pani grać dopiero po dziesięciu latach w zawodzie.

M.R.: Ostatnio rozmawiałam z Joasią Kurowską, bo razem kręcimy trzecią cześć „Teściów” i jej też kiedyś to samo powiedział profesor Bardini. Profesorowie świetnie nas postrzegali, znali ten zawód od podszewki i wiedzieli, co kogo może w tym zawodowym życiu spotkać. Jakoś te pierwsze chude lata przeżyłam. A słowa pani profesor Mrozowskiej sprawdziły się troszeczkę później, bo mniej więcej 30 lat po dyplomie.

PAP Life: Co według pani było momentem przełomowym?

M.R.: Na pewno serial „Złotopolscy”. Natomiast w teatrze takim przełomem był wspomniany wcześniej monodram Remigiusza Grzeli. Potem w krótkim czasie zagrałam w wielu teatrach w Warszawie, bo Na Woli, w Narodowym, w Teatrze Studio, następnie przyszłam na etat w Dramatycznym.

PAP Life: Teraz można panią oglądać w filmie „Dalej jazda”, w której razem z Marianem Opanią gracie małżeństwo. To komedia, ale wzruszająca, bo pani bohaterka choruje na Alzheimera, a filmowy mąż z czułością się nią opiekuje i chce spełnić jej marzenie.

M.R.: Rzadko kręci się filmy, w których starzy ludzie są głównymi bohaterami. Bardzo mało mówi się też o miłości seniorów, którzy przeżyli ze sobą całe życie i w dalszym ciągu się kochają, cenią. To jest chyba najważniejsze przesłanie tego filmu. Żeby brać przykład z takich par. Zastanowić się nad swoim życiem, nad swoją rodziną. Że mogą być kłopoty, różne zawirowania, choroby. Ale to, co jest najważniejsze w związku - czyli miłość, szacunek, bliskość - to cały czas trwa.

PAP Life: Z Marianem Opanią już kiedyś pani grała w filmie „Awans”. To był pani debiut filmowy.

M.R.: Spotkaliśmy się równo 50 lat temu. Marian grał tam oczywiście główną rolę, ja epizod sołtysowej. Kręcenie filmu wyglądało wtedy tak, że spędzało się dużo czasu na planie, bo ciągle czekało się na pogodę, a ponieważ pogoda nam nie sprzyjała, bo bez przerwy lało, to te zdjęcia się przeciągały. No, ale że obsada była doborowa, to było fantastycznie, wszyscy się zakumplowali. Później niestety nie miałam już okazji pracować z Marianem, mijaliśmy się gdzieś w przelocie: „Cześć, co słychać”. Ale kiedy teraz spotkaliśmy się na planie, to było tak jakbyśmy się wczoraj w tym „Awansie” rozstali. Cudownie nam się pracowało.

PAP Life: Teraz w filmie „Dalej jazda” macie nawet wspólne sceny miłosne.

M.R.: Kiedyś powiedziałam, że to, co mnie ominęło w młodości, to spotyka mnie na stare lata. Gdy byłam młoda, nigdy nie grałam w scenach miłosnych. Miłość miłością, ale uważam, że seks można uprawiać w każdym wieku i to niczemu, ani nikomu nie szkodzi.

PAP Life: W filmie „Dalej jazda” jest pani subtelną, elegancką kobietę. Do tej pory przeważnie była pani obsadzana w rolach sklepowych, sołtysowych. Zwyczajnych, często nieprzyjemnych kobiet. Nie miała pani z tego powodu kompleksów?

M.R.: Może moje postacie nie są kryształowe, ale widzowie je lubią. Na początku nawet sama się temu dziwiłam, ale dostawałam - i nadal tak jest - mnóstwo dowodów sympatii. Natomiast jeśli chodzi o kompleksy, to miałam naprawdę dobrych profesorów. Na studiach w ogóle się o tym się nie rozmawiało, że ktoś jest ładny, ktoś jest charakterystyczny, że ty będziesz grała to, a ty tamto. Bardzo często profesorowie dawali nam role przeciwko warunkom. Na drugim roku profesor Bardini obsadził mnie w roli Młodziutkiej Bladej w sztuce „Żegnaj Judaszu” Iredyńskiego. Pamiętam, że jak przyszedł czas egzaminów - to było lato, profesor Bardini powiedział: „Proszę pani, niech pani włoży jakąś sukienkę na tę porę”. No to włożyłam letnią sukienkę na ramiączkach. Wchodzę na zajęcia i zapadała cisza. Profesor Bardini pyta: „Kto to wszedł?”. A koledzy: „No jak to kto? Maleńka Blada”. Na to Bardini: „Aha, bo ja tu widzę coś dużego i gołego”. Chyba nie bardzo mi ten kostium pomógł uzyskać efekt małej dziewczynki, ale sam egzamin miło wspominam, był bardzo udany. Profesorowie często dawali amantkom charakterystyczne role, a dużym dziewczynom - takim jak ja - role eterycznych dziewczynek. Zależało im, żebyśmy mieli umiejętność grania wszystkiego. Naprawdę nie miałam z powodu wyglądu żadnych kompleksów czy żalu.

PAP Life: Podobno nie odrzucała pani żadnych propozycji filmowych i zdarzało się, że na planie filmowym nie bardzo wiedziała pani, jaką postać będzie pani grała.

M.R.: To były tak zwane superepizody. Teksty przysyłali wcześniej, więc można było przeczytać mniej więcej, o co chodzi, a reszty trzeba było się domyślić. Ale na początku tych propozycji dostawałam bardzo niewiele. W związku z tym, jak się coś zdarzyło, to brałam to z wielką radością, bo przynajmniej sobie popatrzyłam, jak się na takim planie pracuje. Nie marzyłam o jakiejś wielkiej karierze, nie miałam wygórowanych oczekiwań. Dla mnie, podobnie jak dla wielu ludzi z mojego pokolenia, przez wiele lat to teatr był podstawą.

PAP Life: Ma pani jakieś zawodowe marzenia?

M.R.: Nie marzę, nie wymyślam sobie ról. To jest moja dewiza na całe życie. Po co się stresować? Spokojnie czekam, co los przyniesie. I naprawdę ostatnio jest dla mnie wyjątkowo łaskawy. (PAP Life)

Rozmawiała Iza Komendołowicz

ikl/ag/

Małgorzata Rożniatowska – aktorka filmowa i teatralna. W 1974 r. z wyróżnieniem ukończyła studia na PWST w Warszawie. Wielokrotnie nagradzana na rolę Anity Szaniawskiej w monodramie Remigiusza Grzeli „Uwaga! Złe psy” w reż. Michała Siegoczyńskiego. Popularność przyniosła jej rola Elżuni Kleczkowskiej w serialu „Złotopolscy”. W filmie „Dalej jazda”, który miał premierę 3 stycznia, gra obok Mariana Opanii jedną z głównych ról. Ma 74 lata.

PRZECZYTAJ JESZCZE
Materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazami danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez [nazwa administratora portalu] na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.
pogoda Józefów
0.8°C
wschód słońca: 07:36
zachód słońca: 15:50
reklama

Kalendarz Wydarzeń / Koncertów / Imprez w Józefowie

kiedy
2025-03-15 19:00
miejsce
Centrum Swobodna Przestrzeń,...
wstęp biletowany
kiedy
2025-04-06 18:00
miejsce
Centrum Swobodna Przestrzeń,...
wstęp biletowany